Moc miłosierdzia

Miłosierdzie wpisuje się w najgłębszą istotę człowieczeństwa

Miłosierdzie nie jest jednym z wielu ubocznych tematów, lecz stanowi centrum tego, co ludzkie, a zarazem także i tego, co chrześcijańskie. Jest dostępne wszystkim ludziom dobrej woli. Odkryć moc miłosierdzia to doświadczyć, jak człowiek może odżyć, czerpiąc ze źródeł wiary. Miłosierdzie Boże, które stanowi fundament stworzenia, a swój szczyt osiąga w zbawczym dziele Jezusa Chrystusa, jest bowiem sercem Ewangelii.

A jednak miłosierdzie nie wydaje się być w cenie w naszej społecznej, zeświecczonej teraźniejszości. Czasem interpretuje się je jako oznakę słabości. Gdy zastanawiamy się nad naszym codziennym życiem w pełnym problemów społeczeństwie, pojawia się pytanie: Czy to istotnie duch miłosierdzia kształtuje ludzkie czyny? Jednocześnie większość ludzi odczuwa tęsknotę za miłosierdziem i każdy ma na nie dla siebie nadzieję. Każdy chciałby humanitarnego społeczeństwa i praktyki, która świadczyłaby o naszym człowieczeństwie.

Nasz wkład jako ludzi wierzących polega na tym, że podtrzymujemy w świadomości innych postawę miłosierdzia. Dlatego w społecznej debacie o wartościach odwołujemy się do koniecznego założenia, którego dyskurs społeczny nie może zaczerpnąć sam z siebie (a i my jako ludzie ostatecznie sami z siebie tego nie potrafimy). W obecnej przełomowej sytuacji kulturowej, politycznej i społecznej zadaniem Kościoła jest duchowo-religijne przemyślenie egzystencji chrześcijańskiej z perspektywy miłosierdzia Bożego i doprowadzenie do tego, by wydało ono pastoralne i duchowe owoce.

Nie chodzi przy tym o to, by pojmować bycie chrześcijaninem jako dodatek do bycia człowiekiem, lecz by rozumieć je jako pełny rozwój człowieczeństwa w przestrzeni łaski Bożej. Pomiędzy egzystencją ludzką i chrześcijańską nie ma żadnej sprzeczności, gdyż jeden i ten sam Bóg jest Stwórcą i Zbawicielem wszystkich ludzi, Źródłem i Pełnią życia. Miłosierdzie wpisuje się zatem w najgłębszą istotę człowieczeństwa. Człowiek już z tego powodu, że jest człowiekiem, ma możliwość bycia miłosiernym, niezależnie od tego, czy sam uważa się za wierzącego czy za niewierzącego, za osobę religijną czy niereligijną.

Dlatego każdy człowiek ma też obowiązek, by rozwijać tę prawdziwie ludzką predyspozycję i stawać się coraz bardziej miłosierny. Miłosierdzie jest najbardziej ludzką ze wszystkich cnót, podstawową cnotą ludzkości, a nie jakąś moralną osobliwością chrześcijan.

Okazywanie miłosierdzia współbliźnim nie jest jedynie powołaniem chrześcijan, lecz wewnętrzną możliwością, nastawieniem, usposobieniem, wewnętrzną siłą wszczepioną w serca ludzkie przez Stwórcę. Dlatego Jezus może wymagać od nas, byśmy w pełni rozwinęli w sobie ten ukryty w nas talent.

„Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48). Bóg chce tego, czym sam jest: miłosierdzia. „Miłosierdzia chcę, a nie ofiary”*
(Mt 9,13; por. Oz 6,6).

Zaszczepiona w nas, w stworzeniu, skłonność do miłosierdzia jest prawdziwie ludzka i zgodnie z zamysłem Stwórcy należy ją rozwinąć i doprowadzić do doskonałości. Wszyscy jesteśmy zaproszeni do tego, by szukać sposobów wyrażania naszych uczuć współczucia i życzliwej wrażliwości na potrzeby bliźnich w codziennym życiu. Miłosierne serce obdarza nas miłosiernym spojrzeniem na siebie samych i na innych. Miłosierdzie, które Jezus objawia i głosi, nie dotyczy jedynie chrześcijan, lecz wszystkich ludzi dobrej woli. Jego przesłanie skierowane jest do całej rodziny ludzkiej. Przemawia do każdego człowieka osobiście. Sądząc świat, Chrystus spyta na koniec osobiście każdego z nas, czy pełnił dzieła miłosierdzia, czy też nie (por. Mt 25,31–46).

Miłosierdzie nie jest jednak przede wszystkim zasadą życia zbiorowego, która ma kształtować społeczeństwo. Jeśli nie ma się ono sprowadzać jedynie do „pięknych słówek” i bezsilnych formuł, służących do zaklinania rzeczywistości i utwierdzania nas w naszych teoriach ulepszania świata, lecz być prawdziwą zasadą działania, wywierającą realny wpływ na życie całej ludzkości, to musimy na nowo odczytać jego głębszy sens, który da się pojąć jedynie wewnątrz żywej relacji między Bogiem i człowiekiem, pomiędzy Stwórcą a stworzeniem.

Właśnie dlatego, że miłosierdzie winno kształtować nasze ludzkie czyny, nie możemy redukować go wyłącznie do międzyludzkich działań. Na to niebezpieczeństwo horyzontalnej jednostronności wskazał wyraźnie papież Jan Paweł II w swojej encyklice o miłosierdziu Bożym Dives in misericordia:

Im bardziej posłannictwo, jakie spełnia Kościół, jest skoncentrowane na człowieku, im bardziej jest, rzec można, „antropocentryczne”, tym bardziej musi potwierdzać się i urzeczywistniać teocentrycznie, to znaczy być skierowane w Jezusie Chrystusie ku Ojcu. O ile różne kierunki dziejowe i współczesne prądy ludzkiej myśli były i są skłonne rozdzielać, a nawet przeciwstawiać sobie teocentryzm i antropocentryzm,
to natomiast Kościół, idąc za Chrystusem, stara się wnosić w dzieje człowieka organiczne i dogłębne zespolenie obojga. Jest to również jedna z głównych, a może nawet najważniejsza podstawa magisterium ostatniego Soboru. Jeśli zatem w obecnym okresie dziejów Kościoła stawiamy sobie jako naczelne zadanie w p r o w ad z e n i e w ż y c i e n a u k i t e g o w i e l k i e g o S o b o r u, trzeba nam z wiarą, otwartym umysłem i sercem, sięgnąć do tej podstawy. Tylko z perspektywy nieskończonego miłosierdzia Bożego możemy bowiem odpowiednio uwydatnić c z ł o w i e c z e ń s t w o c z ł o w i ek a i wnieść światło w rzeczywistość życia świata. Zanim miłosierdzie stanie się zasadą etyczną, jest ono egzystencjalnym doświadczeniem, a zwłaszcza i przede wszystkim darem Boga, który powinniśmy przyjąć i który otrzymaliśmy już w naszej egzystencji*.

W wierze chrześcijańskiej dar ten zostaje rozpoznany i z wdzięcznością przyjęty. Dobroczynna, miłosierna miłość Boga jest w nas od początku, w doświadczeniu miłosierdzia Bożego i w Jego niezmiennej wierności jest ona motywującą siłą wszystkich naszych poczynań. W spotkaniu z Jezusem Chrystusem, który sam w swej osobie jest Bożym miłosierdziem, i w naśladowaniu Go pojmujemy piękno i niezmierzoność miłosierdzia Bożego: „U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie”*.

Dlatego postawa człowieka przyjmującego jest rozstrzygająca dla odkrycia niezmierzoności miłosierdzia Bożego. Jestem, ponieważ przyjmuję. Zanim coś zrobię, jestem przyjmującym. Jesteśmy i żyjemy wszyscy z tego, co przyjmujemy: od Boga i od ludzi. To, że w ogóle jestem, zawdzięczam temu, że przyjmuję, i tylko to, co przyjmuję, mogę przekazać innym. Miłosierdzie żyje z więzi, z więzi pomiędzy Bogiem i ludźmi, pomiędzy Stwórcą i stworzeniem, a także z więzi łączących ludzi, którzy pojmują siebie jako współstworzenie i jako dzieci Boże. Wdzięczność, która rodzi się z przyjętego miłosierdzia, ożywia więź z Bogiem.

Z wdzięczności za otrzymane miłosierdzie Boże ludzie czują się przynagleni, by przekazywać je dalej. W ten sposób pełen łaski dar miłosierdzia Bożego staje się zarazem darem i zadaniem, tworząc między ludźmi nowe więzi. Przyjęcie miłosierdzia Bożego zobowiązuje ludzi do tego, by sami byli miłosierni, ale przyjęcie tego daru jest zarazem uzdolnieniem i zachętą do tego, by okazywać miłosierdzie.

Koronka do Miłosierdzia Bożego

Życie miłosierdziem na co dzień nie zawsze jest oczywiste. Zakłada ono pewne określone rozumienie Boga i Jego istnienia dla nas, ludzi. W kontekście związku pomiędzy Bogiem i człowiekiem uwidacznia się obraz Boży w człowieku: ludzka egzystencja zostaje dookreślona przez darowane i przyjęte miłosierdzie Boże.

To pełne łaski dookreślenie człowieka jest fundamentalnym warunkiem i podstawą umożliwiającą praktykowanie miłosierdzia. Z tego punktu widzenia etyka chrześcijańska staje się etyką miłosierdzia.
Cała moc miłosierdzia ujawnia się jednak rzeczywiście dopiero tam, gdzie poznana i uznana zostaje rzeczywistość i prawda Boga, Jego inność, świętość i wzniosłość. Pełnię i głębię, piękno i moc przesłania miłosierdzia możemy odpowiednio zrozumieć dopiero wówczas, gdy rozważamy je w perspektywie trójjedynej miłości Boga. Dlatego pytając o miłosierdzie, musimy wyjść od określającego wszystko pytania
naszego życia i naszej wiary: od pytania o Boga.

Zanim bowiem miłosierdzie stanie się wyznacznikiem prawdziwie ludzkiego działania, zanim stanie się znakiem działania Boga w Jego stworzeniu, jest ono najpierw i przede wszystkim przymiotem Boga, zgodnie ze słowami Jezusa: macie podążać drogą doskonałości, by stać się tak doskonałymi, jak doskonały jest Ojciec w niebie (por. Mt 5,48). Tylko patrząc w ten sposób na doskonałość Boga, możemy w pełni pojąć znaczenie i doniosłość miłosierdzia.

Otagowane:, , , , , ,